Gabi trafiła do fundacji początkiem grudnia 2016 roku, zadzwoniła młoda kobieta z informacją, że na ulicy Hetmańskiej w Rzeszowie od dwóch dni błąka się bura koteczka. Kotka wyglądała na młodą, całkowicie udomowioną. Była przyjaźnie nastawiona do obcych ludzi, bardzo garnęła się na ręce. Na mrozie przebierała nóżkami, wskakiwała na półeczkę w kiosku ruchu, obok którego się kręciła i bardzo chciała wejść do środka. Kiedy kotka trafiła do jednego z naszych domów tymczasowych byliśmy pewni, że jak ją ogłosimy to szybko zgłosi się właściciel. Niestety tak się nie stało. Mało tego – opiekunka zgłosiła nam, że na brzuszku kici wyczuła ogromny guz pomiędzy tylnymi łapkami i kilka mniejszych między łapkami przednimi. Kotka natychmiast trafiła do lecznicy.
W lecznicy stwierdzono podwyższoną temperaturę, powiększone węzły chłonne, oraz twarde i duże (średnicy ok. 5-7cm) guzy w okolicy ostatnich sutków, a w okolicy pępka kolejny guz związany z mięśniami (jak się później okazało była to grupa kilku guzów). Wyglądało to bardzo brzydko. Kotce wykonano podstawowe badania oraz test w kierunku białaczki. Na szczęście prawie wszystkie parametry były w normie, a test negatywny. Lekarze podjęli decyzję o usunięciu guzów. Kilka dni później kotka przeszła zabieg mastektomii. Została też od razu wysterylizowana. Ponieważ zabieg był bardzo rozległy koteczka przez ponad tydzień przebywała w kocim szpitaliku, pod stałą opieką lekarzy. Materiał z pobranych guzów został wysłany do badania histopatologicznego. Na szczęście nic tam złego nie znaleziono.
Nasuwa się pytanie – co było przyczyną tego, że kotka trafiła na ulicę? Jeśli komuś uciekła lub się zagubiła, to dlaczego nikt jej nie szukał i nikt nie odpowiedział na ogłoszenia o jej znalezieniu. Dlaczego nikt jej nie leczył (bo guzy nie urosły w ciągu jednego dnia). Niestety kolejny raz wygląda na to, że kotka została wyrzucona na ulicę. Być może przyczyną porzucenia był właśnie jej stan zdrowia.
tel. 512 182 032